Jesień to niekwestionowany czas dyni. O ile hokkaido gości u nas od kilku dobrych lat, to po inne odmiany sięgam rzadko.
Ale rzadko, nie znaczy w ogóle.
Dynia makaronowa rzuciła się na mnie w jednym z marketów, a że miała bardzo dobrą cenę, pozwoliłam jej zostać w koszyku.
Jedną wątpliwość, jaką miałam przygotowując ten gatunek dyni, było to, czy „makaron” nie będzie zbyt miękki, czego nie znoszę w przypadku standardowego makaronu.
Aby tego uniknąć piekłam krócej niż zalecały przepisy.
Pierwszą dynię (niewielką) zjadłam ot tak, po prostu wyjadając widelcem to, co miała w sobie najlepszego.
Druga jest poniżej.
Upiekłam, zrobiłam widelcem „makaron”, połączyłam z krótko smażonymi warzywami i uzyskałam wspaniały efekt.
Niewielki koszt, mało pracy (dynię piekłam w piekarniku przy okazji pieczenia ciasta), szybkość przygotowania dania, a smak i wygląd zachwycajacy.
Bardzo proste, bardzo kolorowe i bardzo zdrowe danie na jesienne, pochmurne powroty z pracy…
4 porcje/ 20 minut (40 minut oczekiwanie)
1 dynia makaronowa (ok 1 kg)
1/2 brokuła
1 papryka czerwona
1 papryka zielona
1/2 czerwonej cebuli
1/2 cukinii
2 łyżki oleju
1 ząbek czosnku
sól
pieprz czarny
świeży tymianek
szczypta chili
Dynię kroimy w poprzek na pół, usuwamy pestki, przykrywamy z wierzchu folią aluminiową i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 st.C około 40 minut.
Po upieczeniu za pomocą widelca wyjmujemy miąższ, który rozdzieli się na nitki – czyli uzyskamy bezglutenowy makaron 🙂
Paprykę i cebulę kroimy w paseczki, cukinię w plasterki, brokuła dzielimy na różyczki.
Na patelni rozgrzewamy olej, podsmażamy posiekany czosnek, dodajemy warzywa, krótko podsmażamy * , aby pozostały chrupiące, na koniec dodajemy dyniowy makaron, mieszamy, doprawiamy do smaku solą, pieprzem i tymiankiem, podajemy gorące.
* Dodam też, że plus krótkiego smażenia jest taki, iż dziecię może sobie „wyciągnąć” z dania wszystko, czego nie lubi i odłożyć na boku talerza 😀 Ponieważ jest u nas nagminna praktyka stosowana codziennie, nawet leczo jemy lekko chrupiące, bo z tego długo gotowanego nie wszystko da się wyjąć 😀
Mamy niejadków wiedzą o czym mówię… Wierzcie, jak nie „wyciągnie” to nie zje w ogóle…
Poddałam się tej dziecięcej praktyce i dostosowałam do niej gotowanie
Skutkiem tego moje dania zachowują kolory oraz więcej witamin i minerałów, HA!!!